Zamiast klawisza Alt możesz użyć H
Przebieg polskiej debaty wokół Białej księgi sugeruje, że opisane w niej możliwe warianty przyszłości Europy są niepełne. Jednocześnie główni aktorzy na scenie politycznej zgodnie wskazują na scenariusz czwarty jako preferowany, biorąc pod uwagę realia i możliwość akceptacji. Dr Małgorzata Bonikowska analizuje spojrzenia na przyszłość UE z perspektywy sporu politycznego w Polsce.
Dr Małgorzata Bonikowska - Analiza - przegląd polskiej dyskusji nt. przyszłości Europy i reformy UE, rekomendacje do debaty ogólnoeuropejskiej.
Dyskusja na temat przyszłości UE w Polsce toczy się w tle fundamentalnego sporu politycznego pomiędzy partią rządzącą (PiS) a opozycją. PiS w 2015 wygrało zarówno wybory prezydenckie jak i parlamentarne, co dało partii pełnię władzy: większość w Sejmie i Senacie oraz Prezydenta. Natomiast opozycja jest dziś rozproszona i nie wszystkie ugrupowania mają swą reprezentację w parlamencie (brak lewicy).
Ostry spór polityczny pogłębia podział społeczeństwa na dwa zwalczające się bloki, rzutuje na relacje w pracy, w rodzinach, w życiu codziennym. Dynamika wewnętrznego konfliktu i chęć zdobycia poparcia elektoratu wpływa także na płynącą z Polski diagnozę sytuacji w jakiej dziś znajduje się Unia Europejska i Europa jako cywilizacja, a także na ocenę relacji, jakie powinniśmy budować ze swymi partnerami z UE.
BIAŁA KSIĘGA – WNIOSKI Z DEBATY
Przebieg debaty wokół Białej Księgi w Polsce potwierdza, że opisane scenariusze nie wyczerpują możliwości prawdopodobnych wariantów przyszłości Europy. Jednocześnie, pomimo głębokiego polityczno-społecznego podziału w Polsce, obie strony zgodnie wskazują na scenariusz 4 jako preferowany, biorąc pod uwagę realistyczność podejścia i możliwość akceptacji politycznej. Scenariusz 3 jest odrzucany przez prawicę, scenariusz 5 uważany za nierealistyczny przez obie strony, scenariusze 1 i 2 nie znajdują aprobaty jako niedobre ani dla Europy ani dla Polski.
Wśród licznych słabości Unii, zauważonych w polskiej debacie o przyszłości Europy, które warto wziąć pod uwagę w dyskusji ogólnoeuropejskiej, znajdują się:
GŁÓWNE NURTY DEBATY
Prowadzona w Polsce debata wokół scenariuszy przyszłości UE ma zasadniczo charakter ekspercki. Biała Księga Komisji Europejskiej jest analizowana przez środowisko naukowe, szeroko dyskutowana na uczelniach i przez think tanki. Spore zainteresowanie tematem wykazują samorządowcy, aktywiści trzeciego sektora oraz ludzie młodzi, zwłaszcza studenci. W środowisku ekspertów płyną głosy, że w Białej Księdze brakuje scenariusza fragmentacji UE, który nie jest nieprawdopodobny. Fragmentacja to jeszcze nie rozpad Unii, ale już tak duży podział między poszczególnymi grupami państw członkowskich, że trudno będzie mówić o spójności procesów integracyjnych. Unia jest już dziś wewnętrznie zróżnicowana (Schengen, euro), ale obecnie skala wyzwań związanych z tym zróżnicowaniem utrudnia dalsze funkcjonowanie w takim modelu. Eksperci podkreślają także znaczenie wspólnej waluty w procesie integracji europejskiej oraz pozytywną rolę parlamentów narodowych, które powinny zostać włączone w system decyzyjny bardziej, ponieważ stanowią ogromną siłę wpływu.
Na merytoryczną debatę w Polsce nakłada się narracja polityczna, formułowana i przedstawiana zarówno przez rząd jak i partie opozycyjne. Punktem odniesienia nie jest Biała Księga, lecz sytuacja Europy, działania instytucji unijnych w kontekście najważniejszych wyzwań oraz rosnące napięcie w relacjach Bruksela-Warszawa (sprzeciw Polski wobec decyzji RUE o relokacji migrantów, konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego, uruchomienie procedury kontroli praworządności, możliwe sprawy przed ETS, perspektywa ewentualnego zastosowania przeciw Polsce Art. 7 TUE i sankcji, m.in. poprzez cięcia w budżecie UE na politykę spójności etc.).
Debata wokół spraw europejskich w Polsce ukazuje istnienie zasadniczo dwóch odmiennych punktów widzenia na Unię Europejską i jej przyszłość.
1) Partia rządząca i jej zwolennicy
“I think Europe has to decide whether it wants to live and thrive or it wants to shrivel and disappear” - powiedział premier Benjamin Netanyahu na spotkaniu z premierami V4 w Budapeszcie (18.07.2017). Takie opinie słychać także wśród elit rządzących w Warszawie. Zdaniem polityków PiS i zwolenników tej partii Europa jest na bardzo poważnym dziejowym „zakręcie” i nie będzie mogła się prawidłowo rozwijać, jeśli nie wróci do swoich korzeni czyli do wartości. Świat zachodni znalazł się na skraju upadku, a główna przyczyna leży w utracie „cywilizacyjnego kręgosłupa”, chrześcijańskiej moralności i siły - zarówno miękkiej jak i twardej. Rozleniwieni, żyjący w dobrobycie Europejczycy nie są dziś gotowi ani walczyć o swój świat, ani za niego zginąć.
Postrzeganie Europy
Środowiska prawicowe w Polsce widzą dziś w Unii Europejskiej raczej źródło zagrożeń niż szans. Skłania to ich do redefinicji roli tej organizacji w kształtowaniu przyszłości Polski. Uważają, że zachodnia Europa przez kilkadziesiąt ewoluowała w kierunku odwrotnym do tego, którego chcieli ojcowie-założyciele wspólnot europejskich, wywodzący się z ugrupowań centroprawicowych (Schuman, Adenauer, de Gasperi). W biegiem czasu, z cywilizacji, której podstawą miała być chrześcijańska moralność społeczna, Europa (pod wpływem Francji) przyjęła kierunek laicko-liberalny, otwierając się na wszelką inność. Jednocześnie postępował proces dekolonizacji, co przyczyniło się do wzrostu migracji ludzi reprezentujących inne kręgi kulturowe. W efekcie, „stara UE” przestała być wyrazista, uległa nadmiernej poprawności politycznej, poszła w kierunku tolerancji wobec zachowań niepożądanych, zmącenia podziału dobro-zło a w końcu gloryfikacji postaw niegdyś potępianych i zwalczanych.
Europa bez wyrazistości i korzeni, które dawało jej chrześcijaństwo, jest dziś niezdolna do formułowania właściwej strategii rozwoju ani do obrony przed innymi cywilizacjami. To fundamentalne zagrożenie europejskiego bytu, porównywalne z upadkiem zachodniego cesarstwa rzymskiego pod naporem barbarzyńców. Fala migracji ludzi z innych kręgów kulturowych, zwłaszcza muzułmanów, jest odbierana przez środowiska prawicowe jako jedno z najpoważniejszych wyzwań, któremu Europa nie sprosta bez zmiany podejścia i okazania siły zamiast współczucia.
Nową energię do walki o swoją przyszłość, a w zasadzie o przetrwanie, „stara Europa” (zachód) mogłaby czerpać z „nowej Europy” – krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które w okresie zimnej wojny nie były poddane liberalnemu psuciu i zakonserwowały dawne europejskie wartości. Remedium na egzystencjalne zagrożenie dla starego kontynentu polska prawica widzi w powrocie do chrześcijańskich korzeni i budowaniu „demokracji nieliberalnej”.
Postrzeganie Unii Europejskiej
Środowiska prawicowe w Polsce określają dziś Unię Europejską jako organizm niewydolny i wymagający głębokich reform, nie wiadomo czy w ogóle możliwych do przeprowadzenia w obecnym stanie. Największą przeszkodą jest w ich opinii arogancja elit starej Unii, niechęć do słuchania krajów młodszych stażem i nieumiejętność „zarządzania różnicą zdań” (min. Konrad Szymański). Ta nierówność traktowania pomimo deklaratywnego i prawnie zapisanego w traktatach współdecydowania drażni członków polskiej partii rządzącej, zachęcając do postawy sprzeciwu i walki o swoje racje.
Odczucie traktowania Polski przez Zachód jako wasala jest silnie podzielane w środowisku prawicy. Dotyczy to zarówno polityki jak i gospodarki, a nawet spraw kulturowo-społecznych. W opinii polityków partii rządzącej, przez nadmierną czołobitność i uległość wobec krajów „starej unii” Polska utraciła nie tylko swoje „rodowe srebra” czyli najcenniejsze firmy, ale także wyjałowiła się z własnej tożsamości. Prozachodnie elity III Rzeczpospolitej, złożone w większości z ludzi „nowego układu” (postkomunistycznego), narzucili Polakom swoją narrację i postrzeganie świata, skłaniające do postaw kosmopolitycznych, co osłabiło postawy patriotyzmu i poczucie więzi z własnym narodem i jego historią.
Tak sformułowana diagnoza wymaga reakcji. Jest nią wyraźne artykułowanie polskiego interesu narodowego, usztywnienie stanowiska wobec największych krajów UE (zwłaszcza Niemiec) czy dążenie do dywersyfikacji dostawców energii i partnerów handlowych (prawie 80 proc. polskiego eksportu idzie dziś do UE). Widoczna jest intensyfikacja relacji z krajami z poza „twardego jądra UE” (UK, V4 i pozostałe kraje Trójmorza), szukanie nowych sojuszy (Chiny, Izrael) i wzmacnianie starych (USA). W obozie prawicy dostrzega się konieczność budowania pozycji Polski w UE w kontekście pozycji całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej oraz chęć prowadzenia samodzielnej polityki bilateralnej i tworzenia własnych inicjatyw (spotkania V4 z Egiptem na temat kryzysu migracyjnego i zapowiadany szczyt V4 w Kairze, budowanie osi Północ - Południe dla zbalansowania osi Wschód – Zachód). W opinii obozu rządzącego w Polsce, po 13 latach od „wielkiego rozszerzenia” Zachód powinien zrozumieć, że Polska jest dziś takim samym członkiem UE jak Francja czy Włochy a Czechy i Słowacja – jak Holandia czy Belgia. Jednak tak nie jest.
Przykładem cytowanym przez polską prawicę może być polemika V4-Włochy wokół listu wysłanego 19 lipca przez premierów państw Grupy Wyszehradzkiej do premiera Gentilloniego. "Uważamy, że osoby, które rzeczywiście ubiegają się o azyl, należy zidentyfikować jeszcze przed wjazdem na terytorium Unii Europejskiej. Nasze granice zewnętrzne muszą być chronione. UE i jej państwa członkowskie powinny zmobilizować środki finansowe i inne, by stworzyć bezpieczne i humanitarne warunki w punktach zapalnych lub ośrodkach przyjmowania (migrantów) na zewnątrz terytorium UE". Szefowie państw V4 zastrzegli, że odrzucają mechanizm relokacji oraz przymusowej i automatycznej redystrybucji. W odpowiedzi premier Włoch określił list jako dawanie Włochom niepotrzebnych lekcji i zadeklarował, że nie przyjmuje „pouczeń ani słów pogróżek" oraz że ma prawo „domagać się solidarności".
PiS i jego zwolennicy odbierają takie postawy jako dowód „głuchoty” i arogancji dużych krajów Zachodu, co wychodzi w pełni na jaw w dyskusji wokół kryzysu migracyjnego. Zdaniem polskiego obozu rządzącego, podzielanym przez rządy pozostałych państw V4, nie wzięto poważnie pod uwagę ryzyk wskazywanych przez kraje regionu (“external border defence is key”, “free movement of people without controls raises the risk of terror” – Victor Orban) i narzucono rozwiązanie (automatyczny przydział migrantów i obowiązkowe relokacje) preferowane przez państwa bezpośrednio dotknięte kryzysem (Niemcy, Włochy). Takie podejście oznacza, że Unia Europejska już realizuje scenariusz 3 Białej Księgi (ci co chcą robić więcej, robią więcej), czyli ma wiele prędkości, a w zasadzie dwie prędkości - centrum i peryferie. Na taki rozwój wypadków Polska się nie godzi.
Innym przykładem są zachowania i decyzje brukselskiej biurokracji. W opinii polskich środowisk prawicowych, jest ona zdominowana przez państwa starej UE, a w związku z tym nie sprzyja interesom naszej części kontynentu. Polacy pracujący w instytucjach unijnych, nie dość że niedoreprezentowani i zajmujący zasadniczo podrzędne stanowiska, zdaniem prawicy wywodzą się w większości z liberalnej elity III RP więc oni także nie walczą o polskie interesy w UE.
W opinii zwolenników partii rządzącej, skoro Polska wciąż nie jest traktowana po partnersku przez kraje Zachodu, musi sobie taką pozycję wywalczyć poprzez wzmocnienie własnej siły w oparciu o regionalne koalicje. W tym kontekście można postrzegać intensyfikację wspólnych działań (zwłaszcza w temacie migracji) Grupy Wyszehradzkiej liczącej 60 mln ludzi oraz ideę Trójmorza, łączącą dziś kraje członkowskie zamieszkiwane przez ponad 100 mln obywateli UE. Równolegle, polski rząd prowadzi politykę odkupowania akcji i udziałów w firmach z sektorów strategicznych (m.in. banki) etc.
Postrzeganie przyszłości
Polska prawica wydaje się najbardziej sprzyjać scenariuszowi 4 Białej Księgi (robić wspólnie mniej, ale bardziej efektywnie) pod warunkiem jednak, że Unia Europejska zachowa jedność w gronie 27 państw i że nie wystąpi podział na członków pierwszej i drugiej kategorii. To będzie oznaczało konieczność wzięcia pod uwagę w Brukseli optyki i wrażliwości krajów Europy Środkowo-Wschodniej i bardziej umiejętnego „zarządzania różnicą zdań” w pełnym gronie 27 państw. W przeciwnym razie, Polski rząd wyobraża sobie scenariusz postępującej fragmentacji UE, co go składania do budowania swoistego „back up-u” w postaci polityczno-gospodarczej przestrzeni Trójmorza między „umierającym Zachodem” a agresywną i nieprzewidywalną Rosją, z zachowaniem mocnych „kotwic siły” w postaci USA i Chin.
2) Opozycja i jej zwolennicy
W opinii zwolenników opozycji, reprezentowanej w parlamencie przez PO, Nowoczesną i PSL, a poza parlamentem przez SLD, Razem i inne ruchy rozproszonej lewicy, Polska jest od 1000 lat częścią Europy w rozumieniu cywilizacji zachodniej, wyrażającej nasze wartości i polityczno-społeczno-kulturową przynależność. Dziś Stary Kontynent przeżywa trudne chwile, poddawany kolejnym kryzysom, ale nie powinno to zmieniać polskiej optyki. Wręcz przeciwnie – Polska ze swoim ludzkim i kulturowym potencjałem mogłaby się aktywnie włączyć w kształtowanie losów tego kontynentu, wspólnie z innymi krajami Zachodu. Tym bardziej, że Europa nadal pozostaje najlepszym miejscem do życia na ziemi, czego dowodem jest fala migracji z Afryki i Azji („ludzie głosują nogami”).
Postrzeganie Unii Europejskiej
W zgodnej ocenie rozbitej opozycji, to dzięki integrującej się zachodniej Europie Polska miała jasny punkt odniesienia i polityczny cel przez dwie dekady. Unia Europejska dała nam kapitał ludzki, finansowy i instytucjonalny, który umożliwił szybkie wyjście z socjalizmu i zbudowanie gospodarki wolnorynkowej oraz demokracji parlamentarnej. Do 2004 roku perspektywa członkostwa w UE była jasną busolą co i jak należy robić. Od momentu wejścia do UE Polska starała się być aktywnym członkiem tej organizacji ucząc się funkcjonowania w instytucjach i budowania kompromisów. Efektem tych starań było zminimalizowanie korupcji, osiągnięcie jednego z najwyższych w UE poziomu absorpcji środków unijnych, realizacja setek tysięcy projektów z polityki spójności, wprowadzenie na jednolity rynek europejski i podniesienie konkurencyjności polskich firm, zwiększenie jakości pracy instytucji publicznych, wejście Polski w globalny obieg. Stabilny wzrost gospodarczy na poziomie 4 proc, bardzo dobrze przeprowadzona prezydencja Polski w Radzie UE, wybranie Polaka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego a potem na Przewodniczącego Rady Europejskiej, starania o wejście Polski do G20 – wszystko to świadczyło o rosnącej pozycji Polski w UE i w świecie.
Wybory 2015 roku załamały tę drogę. Środowiska opozycyjne twierdzą, że Polska jest obecnie marginalizowana na własne życzenie. Tracimy wpływy, reputację i pieniądze. Jednocześnie, zmieniliśmy polityczny kurs akurat w momencie, kiedy Unia Europejska weszła w kluczowy moment swej historii, który określi relacje wewnątrz UE i sytuację na kontynencie na lata. Powinniśmy teraz stanąć u boku naszych zachodnich partnerów, zachować jedność i zbudować taką unię, jakiej chcą także Polacy. Dokonać wspólnie niezbędnych reform i pozostać jednym z najważniejszych krajów tej organizacji. Po raz pierwszy od setek lat moglibyśmy mieć istotny wpływ na losy naszych silniejszych sąsiadów i współuczestniczyć w decyzjach, które dotyczą także Polski. Tymczasem marnujemy to „momentum”. Rządzący w Polsce powinni pamiętać, że „who does not sit at the table, is on the table.” (Ivan Krastev).
Unia Europejska jest postrzegana przez środowiska opozycyjne w Polsce jako źródło szans. Mają one trzy główne wymiary:
W opinii opozycji, miejsce Polski jest u boku najsilniejszych krajów UE, bo to nas wzmacnia (zarówno wewnątrz UE jak i wobec krajów trzecich) i daje większe szanse realizacji polskich interesów. Stąd forsowanie Trójkąta Weimarskiego jako formatu optymalnego dla polskiej racji stanu, zwłaszcza w sytuacji Brexitu.
Postrzeganie przyszłości
Dla zwolenników opozycji, najbardziej pożądanym scenariuszem rozwoju sytuacji w UE byłoby pogłębienie integracji europejskiej we wszystkich wymiarach (scenariusz 5). Jednak, wiara w jego realność w obecnych warunkach jest niewielka. Dlatego preferowane opcje to scenariusz 4 (robić mniej, ale efektywniej) lub 3 (ci co chcą robić więcej, robią więcej) - pod warunkiem zachowania Polski po stronie państw robiących więcej.
Za rządów PO-PSL Polska pozycjonowała się jako łącznik między strefą euro a pozostałymi krajami, zapobiegała wykopaniu między nimi rowu. Skutecznie przeciwstawiała się propozycjom stworzenia odrębnego parlamentu, budżetu czy organizowania szczytów wyłącznie dla państw eurozony, argumentując, że to mogłoby stanowić początek końca wspólnego rynku. Miała wizerunek kraju, który buduje, a nie psuje, uczestniczy w ważnych dla Unii sprawach, a jeżeli broni swoich interesów, to jednocześnie potrafi je połączyć z interesem wspólnotowym. Dziś opozycja (zwłaszcza Nowoczesna) idzie dalej - nawołuje do poważnej debaty wokół euro i jak najszybszego przyjęcia wspólnej waluty – nie tylko z powodów ekonomicznych, ale przede wszystkim politycznych. Widzi we wspólnej walucie ważny element konsolidacji unii, a także stabilizacji całego projektu. Politycy partii powołują się m.in. na dobre doświadczenia krajów bałtyckich i Słowacji, która jest w V4 (to ważne dla przekonania rządu w Warszawie, że temat jest wart podjęcia).
Inne kwestie, podkreślane przez środowiska opozycyjne w debacie publicznej w kontekście członkostwa Polski w UE oraz wizji przyszłości to:
TŁO DEBATY
Badania opinii publicznej pokazują nadal wysoki stopień poparcia Polaków dla projektu integracji europejskiej. Wg najnowszego badania IPSOS krajów V4, przeprowadzonego w marcu br. dla Instytutu Republikańskiego (IRI) na próbie 1020 osób, 83 proc. ankietowanych popiera członkostwo Polski w UE, a jednocześnie 81 proc. jest za utrzymywaniem bliskiej więzi z USA. Na pytanie co jest ważniejsze – dobrobyt czy demokracja, 59 proc. wskazuje demokrację, 40 proc. dobrobyt (np. w Czechach proporcje są odwrotne). Ponad połowa badanych wskazuje Zachód jako źródło wartości, kultury i rozwoju intelektualnego (tylko 9 proc. Rosję), zaś 79 proc. jest przeciwnych polityce administracji Prezydenta Putina. Polskie społeczeństwo jest więc mocno zakorzenione w Europie i przywiązane do najważniejszych wartości Zachodu.
Pomimo jednak, że Polacy (i Węgrzy) demonstrują jeden z najwyższych poziomów poparcia dla UE, obecny rząd reprezentuje postawę dystansu do Zachodu. Wśród wielu przyczyn wyborczego sukcesu PiS i jej stabilnego społecznego poparcia na poziomie ok. 30 proc. można wymienić m.in. oczekiwanie, że politycy będą zwracać większą uwagę na problemy społeczne i sami wezmą odpowiedzialność za sytuację kraju zamiast wciąż „oglądać się” na Brukselę.
Jednocześnie, kryzys gospodarczy wpłynął na istotny spadek przychylności dla euro. Obecnie oscyluje ona na granicy 40 proc. podczas, gdy w 2004 była porównywalna z poparciem dla UE. Z kolei kryzys migracyjny, wykorzystywany także do walki politycznej, spowodował wzrost nastrojów anty-imigranckich w kraju, w którym prawie nie ma mniejszości etnicznych czy religijnych. Od niedawna polscy studenci nie chcą mieszkać z cudzoziemcami w akademikach, a turyści mieszać się w ośrodkach wypoczynkowych z turystami z innych krajów. Wg IPSOS, Polacy uważają kontrolę migrantów i terroryzm za najważniejsze dziś zagrożenia dla Europy. Jednocześnie, aż 75 proc. badanych stwierdza, że nie widzi dobrej przyszłości dla swoich dzieci w kraju, 59 proc. chce większej stabilności Unii Europejskiej a tylko 33 proc. - zmiany.
Zobacz również:
Przebieg polskiej debaty wokół Białej księgi sugeruje, że opisane w niej możliwe warianty przyszłości Europy są niepełne. Jednocześnie główni aktorzy na scenie politycznej zgodnie wskazują na scenariusz czwarty jako preferowany, biorąc pod uwagę realia i możliwość akceptacji. Dr Małgorzata Bonikowska analizuje spojrzenia na przyszłość UE z perspektywy sporu politycznego w Polsce.
Dr Małgorzata Bonikowska - Analiza - przegląd polskiej dyskusji nt. przyszłości Europy i reformy UE, rekomendacje do debaty ogólnoeuropejskiej.
Dyskusja na temat przyszłości UE w Polsce toczy się w tle fundamentalnego sporu politycznego pomiędzy partią rządzącą (PiS) a opozycją. PiS w 2015 wygrało zarówno wybory prezydenckie jak i parlamentarne, co dało partii pełnię władzy: większość w Sejmie i Senacie oraz Prezydenta. Natomiast opozycja jest dziś rozproszona i nie wszystkie ugrupowania mają swą reprezentację w parlamencie (brak lewicy).
Ostry spór polityczny pogłębia podział społeczeństwa na dwa zwalczające się bloki, rzutuje na relacje w pracy, w rodzinach, w życiu codziennym. Dynamika wewnętrznego konfliktu i chęć zdobycia poparcia elektoratu wpływa także na płynącą z Polski diagnozę sytuacji w jakiej dziś znajduje się Unia Europejska i Europa jako cywilizacja, a także na ocenę relacji, jakie powinniśmy budować ze swymi partnerami z UE.
BIAŁA KSIĘGA – WNIOSKI Z DEBATY
Przebieg debaty wokół Białej Księgi w Polsce potwierdza, że opisane scenariusze nie wyczerpują możliwości prawdopodobnych wariantów przyszłości Europy. Jednocześnie, pomimo głębokiego polityczno-społecznego podziału w Polsce, obie strony zgodnie wskazują na scenariusz 4 jako preferowany, biorąc pod uwagę realistyczność podejścia i możliwość akceptacji politycznej. Scenariusz 3 jest odrzucany przez prawicę, scenariusz 5 uważany za nierealistyczny przez obie strony, scenariusze 1 i 2 nie znajdują aprobaty jako niedobre ani dla Europy ani dla Polski.
Wśród licznych słabości Unii, zauważonych w polskiej debacie o przyszłości Europy, które warto wziąć pod uwagę w dyskusji ogólnoeuropejskiej, znajdują się:
GŁÓWNE NURTY DEBATY
Prowadzona w Polsce debata wokół scenariuszy przyszłości UE ma zasadniczo charakter ekspercki. Biała Księga Komisji Europejskiej jest analizowana przez środowisko naukowe, szeroko dyskutowana na uczelniach i przez think tanki. Spore zainteresowanie tematem wykazują samorządowcy, aktywiści trzeciego sektora oraz ludzie młodzi, zwłaszcza studenci. W środowisku ekspertów płyną głosy, że w Białej Księdze brakuje scenariusza fragmentacji UE, który nie jest nieprawdopodobny. Fragmentacja to jeszcze nie rozpad Unii, ale już tak duży podział między poszczególnymi grupami państw członkowskich, że trudno będzie mówić o spójności procesów integracyjnych. Unia jest już dziś wewnętrznie zróżnicowana (Schengen, euro), ale obecnie skala wyzwań związanych z tym zróżnicowaniem utrudnia dalsze funkcjonowanie w takim modelu. Eksperci podkreślają także znaczenie wspólnej waluty w procesie integracji europejskiej oraz pozytywną rolę parlamentów narodowych, które powinny zostać włączone w system decyzyjny bardziej, ponieważ stanowią ogromną siłę wpływu.
Na merytoryczną debatę w Polsce nakłada się narracja polityczna, formułowana i przedstawiana zarówno przez rząd jak i partie opozycyjne. Punktem odniesienia nie jest Biała Księga, lecz sytuacja Europy, działania instytucji unijnych w kontekście najważniejszych wyzwań oraz rosnące napięcie w relacjach Bruksela-Warszawa (sprzeciw Polski wobec decyzji RUE o relokacji migrantów, konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego, uruchomienie procedury kontroli praworządności, możliwe sprawy przed ETS, perspektywa ewentualnego zastosowania przeciw Polsce Art. 7 TUE i sankcji, m.in. poprzez cięcia w budżecie UE na politykę spójności etc.).
Debata wokół spraw europejskich w Polsce ukazuje istnienie zasadniczo dwóch odmiennych punktów widzenia na Unię Europejską i jej przyszłość.
1) Partia rządząca i jej zwolennicy
“I think Europe has to decide whether it wants to live and thrive or it wants to shrivel and disappear” - powiedział premier Benjamin Netanyahu na spotkaniu z premierami V4 w Budapeszcie (18.07.2017). Takie opinie słychać także wśród elit rządzących w Warszawie. Zdaniem polityków PiS i zwolenników tej partii Europa jest na bardzo poważnym dziejowym „zakręcie” i nie będzie mogła się prawidłowo rozwijać, jeśli nie wróci do swoich korzeni czyli do wartości. Świat zachodni znalazł się na skraju upadku, a główna przyczyna leży w utracie „cywilizacyjnego kręgosłupa”, chrześcijańskiej moralności i siły - zarówno miękkiej jak i twardej. Rozleniwieni, żyjący w dobrobycie Europejczycy nie są dziś gotowi ani walczyć o swój świat, ani za niego zginąć.
Postrzeganie Europy
Środowiska prawicowe w Polsce widzą dziś w Unii Europejskiej raczej źródło zagrożeń niż szans. Skłania to ich do redefinicji roli tej organizacji w kształtowaniu przyszłości Polski. Uważają, że zachodnia Europa przez kilkadziesiąt ewoluowała w kierunku odwrotnym do tego, którego chcieli ojcowie-założyciele wspólnot europejskich, wywodzący się z ugrupowań centroprawicowych (Schuman, Adenauer, de Gasperi). W biegiem czasu, z cywilizacji, której podstawą miała być chrześcijańska moralność społeczna, Europa (pod wpływem Francji) przyjęła kierunek laicko-liberalny, otwierając się na wszelką inność. Jednocześnie postępował proces dekolonizacji, co przyczyniło się do wzrostu migracji ludzi reprezentujących inne kręgi kulturowe. W efekcie, „stara UE” przestała być wyrazista, uległa nadmiernej poprawności politycznej, poszła w kierunku tolerancji wobec zachowań niepożądanych, zmącenia podziału dobro-zło a w końcu gloryfikacji postaw niegdyś potępianych i zwalczanych.
Europa bez wyrazistości i korzeni, które dawało jej chrześcijaństwo, jest dziś niezdolna do formułowania właściwej strategii rozwoju ani do obrony przed innymi cywilizacjami. To fundamentalne zagrożenie europejskiego bytu, porównywalne z upadkiem zachodniego cesarstwa rzymskiego pod naporem barbarzyńców. Fala migracji ludzi z innych kręgów kulturowych, zwłaszcza muzułmanów, jest odbierana przez środowiska prawicowe jako jedno z najpoważniejszych wyzwań, któremu Europa nie sprosta bez zmiany podejścia i okazania siły zamiast współczucia.
Nową energię do walki o swoją przyszłość, a w zasadzie o przetrwanie, „stara Europa” (zachód) mogłaby czerpać z „nowej Europy” – krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które w okresie zimnej wojny nie były poddane liberalnemu psuciu i zakonserwowały dawne europejskie wartości. Remedium na egzystencjalne zagrożenie dla starego kontynentu polska prawica widzi w powrocie do chrześcijańskich korzeni i budowaniu „demokracji nieliberalnej”.
Postrzeganie Unii Europejskiej
Środowiska prawicowe w Polsce określają dziś Unię Europejską jako organizm niewydolny i wymagający głębokich reform, nie wiadomo czy w ogóle możliwych do przeprowadzenia w obecnym stanie. Największą przeszkodą jest w ich opinii arogancja elit starej Unii, niechęć do słuchania krajów młodszych stażem i nieumiejętność „zarządzania różnicą zdań” (min. Konrad Szymański). Ta nierówność traktowania pomimo deklaratywnego i prawnie zapisanego w traktatach współdecydowania drażni członków polskiej partii rządzącej, zachęcając do postawy sprzeciwu i walki o swoje racje.
Odczucie traktowania Polski przez Zachód jako wasala jest silnie podzielane w środowisku prawicy. Dotyczy to zarówno polityki jak i gospodarki, a nawet spraw kulturowo-społecznych. W opinii polityków partii rządzącej, przez nadmierną czołobitność i uległość wobec krajów „starej unii” Polska utraciła nie tylko swoje „rodowe srebra” czyli najcenniejsze firmy, ale także wyjałowiła się z własnej tożsamości. Prozachodnie elity III Rzeczpospolitej, złożone w większości z ludzi „nowego układu” (postkomunistycznego), narzucili Polakom swoją narrację i postrzeganie świata, skłaniające do postaw kosmopolitycznych, co osłabiło postawy patriotyzmu i poczucie więzi z własnym narodem i jego historią.
Tak sformułowana diagnoza wymaga reakcji. Jest nią wyraźne artykułowanie polskiego interesu narodowego, usztywnienie stanowiska wobec największych krajów UE (zwłaszcza Niemiec) czy dążenie do dywersyfikacji dostawców energii i partnerów handlowych (prawie 80 proc. polskiego eksportu idzie dziś do UE). Widoczna jest intensyfikacja relacji z krajami z poza „twardego jądra UE” (UK, V4 i pozostałe kraje Trójmorza), szukanie nowych sojuszy (Chiny, Izrael) i wzmacnianie starych (USA). W obozie prawicy dostrzega się konieczność budowania pozycji Polski w UE w kontekście pozycji całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej oraz chęć prowadzenia samodzielnej polityki bilateralnej i tworzenia własnych inicjatyw (spotkania V4 z Egiptem na temat kryzysu migracyjnego i zapowiadany szczyt V4 w Kairze, budowanie osi Północ - Południe dla zbalansowania osi Wschód – Zachód). W opinii obozu rządzącego w Polsce, po 13 latach od „wielkiego rozszerzenia” Zachód powinien zrozumieć, że Polska jest dziś takim samym członkiem UE jak Francja czy Włochy a Czechy i Słowacja – jak Holandia czy Belgia. Jednak tak nie jest.
Przykładem cytowanym przez polską prawicę może być polemika V4-Włochy wokół listu wysłanego 19 lipca przez premierów państw Grupy Wyszehradzkiej do premiera Gentilloniego. "Uważamy, że osoby, które rzeczywiście ubiegają się o azyl, należy zidentyfikować jeszcze przed wjazdem na terytorium Unii Europejskiej. Nasze granice zewnętrzne muszą być chronione. UE i jej państwa członkowskie powinny zmobilizować środki finansowe i inne, by stworzyć bezpieczne i humanitarne warunki w punktach zapalnych lub ośrodkach przyjmowania (migrantów) na zewnątrz terytorium UE". Szefowie państw V4 zastrzegli, że odrzucają mechanizm relokacji oraz przymusowej i automatycznej redystrybucji. W odpowiedzi premier Włoch określił list jako dawanie Włochom niepotrzebnych lekcji i zadeklarował, że nie przyjmuje „pouczeń ani słów pogróżek" oraz że ma prawo „domagać się solidarności".
PiS i jego zwolennicy odbierają takie postawy jako dowód „głuchoty” i arogancji dużych krajów Zachodu, co wychodzi w pełni na jaw w dyskusji wokół kryzysu migracyjnego. Zdaniem polskiego obozu rządzącego, podzielanym przez rządy pozostałych państw V4, nie wzięto poważnie pod uwagę ryzyk wskazywanych przez kraje regionu (“external border defence is key”, “free movement of people without controls raises the risk of terror” – Victor Orban) i narzucono rozwiązanie (automatyczny przydział migrantów i obowiązkowe relokacje) preferowane przez państwa bezpośrednio dotknięte kryzysem (Niemcy, Włochy). Takie podejście oznacza, że Unia Europejska już realizuje scenariusz 3 Białej Księgi (ci co chcą robić więcej, robią więcej), czyli ma wiele prędkości, a w zasadzie dwie prędkości - centrum i peryferie. Na taki rozwój wypadków Polska się nie godzi.
Innym przykładem są zachowania i decyzje brukselskiej biurokracji. W opinii polskich środowisk prawicowych, jest ona zdominowana przez państwa starej UE, a w związku z tym nie sprzyja interesom naszej części kontynentu. Polacy pracujący w instytucjach unijnych, nie dość że niedoreprezentowani i zajmujący zasadniczo podrzędne stanowiska, zdaniem prawicy wywodzą się w większości z liberalnej elity III RP więc oni także nie walczą o polskie interesy w UE.
W opinii zwolenników partii rządzącej, skoro Polska wciąż nie jest traktowana po partnersku przez kraje Zachodu, musi sobie taką pozycję wywalczyć poprzez wzmocnienie własnej siły w oparciu o regionalne koalicje. W tym kontekście można postrzegać intensyfikację wspólnych działań (zwłaszcza w temacie migracji) Grupy Wyszehradzkiej liczącej 60 mln ludzi oraz ideę Trójmorza, łączącą dziś kraje członkowskie zamieszkiwane przez ponad 100 mln obywateli UE. Równolegle, polski rząd prowadzi politykę odkupowania akcji i udziałów w firmach z sektorów strategicznych (m.in. banki) etc.
Postrzeganie przyszłości
Polska prawica wydaje się najbardziej sprzyjać scenariuszowi 4 Białej Księgi (robić wspólnie mniej, ale bardziej efektywnie) pod warunkiem jednak, że Unia Europejska zachowa jedność w gronie 27 państw i że nie wystąpi podział na członków pierwszej i drugiej kategorii. To będzie oznaczało konieczność wzięcia pod uwagę w Brukseli optyki i wrażliwości krajów Europy Środkowo-Wschodniej i bardziej umiejętnego „zarządzania różnicą zdań” w pełnym gronie 27 państw. W przeciwnym razie, Polski rząd wyobraża sobie scenariusz postępującej fragmentacji UE, co go składania do budowania swoistego „back up-u” w postaci polityczno-gospodarczej przestrzeni Trójmorza między „umierającym Zachodem” a agresywną i nieprzewidywalną Rosją, z zachowaniem mocnych „kotwic siły” w postaci USA i Chin.
2) Opozycja i jej zwolennicy
W opinii zwolenników opozycji, reprezentowanej w parlamencie przez PO, Nowoczesną i PSL, a poza parlamentem przez SLD, Razem i inne ruchy rozproszonej lewicy, Polska jest od 1000 lat częścią Europy w rozumieniu cywilizacji zachodniej, wyrażającej nasze wartości i polityczno-społeczno-kulturową przynależność. Dziś Stary Kontynent przeżywa trudne chwile, poddawany kolejnym kryzysom, ale nie powinno to zmieniać polskiej optyki. Wręcz przeciwnie – Polska ze swoim ludzkim i kulturowym potencjałem mogłaby się aktywnie włączyć w kształtowanie losów tego kontynentu, wspólnie z innymi krajami Zachodu. Tym bardziej, że Europa nadal pozostaje najlepszym miejscem do życia na ziemi, czego dowodem jest fala migracji z Afryki i Azji („ludzie głosują nogami”).
Postrzeganie Unii Europejskiej
W zgodnej ocenie rozbitej opozycji, to dzięki integrującej się zachodniej Europie Polska miała jasny punkt odniesienia i polityczny cel przez dwie dekady. Unia Europejska dała nam kapitał ludzki, finansowy i instytucjonalny, który umożliwił szybkie wyjście z socjalizmu i zbudowanie gospodarki wolnorynkowej oraz demokracji parlamentarnej. Do 2004 roku perspektywa członkostwa w UE była jasną busolą co i jak należy robić. Od momentu wejścia do UE Polska starała się być aktywnym członkiem tej organizacji ucząc się funkcjonowania w instytucjach i budowania kompromisów. Efektem tych starań było zminimalizowanie korupcji, osiągnięcie jednego z najwyższych w UE poziomu absorpcji środków unijnych, realizacja setek tysięcy projektów z polityki spójności, wprowadzenie na jednolity rynek europejski i podniesienie konkurencyjności polskich firm, zwiększenie jakości pracy instytucji publicznych, wejście Polski w globalny obieg. Stabilny wzrost gospodarczy na poziomie 4 proc, bardzo dobrze przeprowadzona prezydencja Polski w Radzie UE, wybranie Polaka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego a potem na Przewodniczącego Rady Europejskiej, starania o wejście Polski do G20 – wszystko to świadczyło o rosnącej pozycji Polski w UE i w świecie.
Wybory 2015 roku załamały tę drogę. Środowiska opozycyjne twierdzą, że Polska jest obecnie marginalizowana na własne życzenie. Tracimy wpływy, reputację i pieniądze. Jednocześnie, zmieniliśmy polityczny kurs akurat w momencie, kiedy Unia Europejska weszła w kluczowy moment swej historii, który określi relacje wewnątrz UE i sytuację na kontynencie na lata. Powinniśmy teraz stanąć u boku naszych zachodnich partnerów, zachować jedność i zbudować taką unię, jakiej chcą także Polacy. Dokonać wspólnie niezbędnych reform i pozostać jednym z najważniejszych krajów tej organizacji. Po raz pierwszy od setek lat moglibyśmy mieć istotny wpływ na losy naszych silniejszych sąsiadów i współuczestniczyć w decyzjach, które dotyczą także Polski. Tymczasem marnujemy to „momentum”. Rządzący w Polsce powinni pamiętać, że „who does not sit at the table, is on the table.” (Ivan Krastev).
Unia Europejska jest postrzegana przez środowiska opozycyjne w Polsce jako źródło szans. Mają one trzy główne wymiary:
W opinii opozycji, miejsce Polski jest u boku najsilniejszych krajów UE, bo to nas wzmacnia (zarówno wewnątrz UE jak i wobec krajów trzecich) i daje większe szanse realizacji polskich interesów. Stąd forsowanie Trójkąta Weimarskiego jako formatu optymalnego dla polskiej racji stanu, zwłaszcza w sytuacji Brexitu.
Postrzeganie przyszłości
Dla zwolenników opozycji, najbardziej pożądanym scenariuszem rozwoju sytuacji w UE byłoby pogłębienie integracji europejskiej we wszystkich wymiarach (scenariusz 5). Jednak, wiara w jego realność w obecnych warunkach jest niewielka. Dlatego preferowane opcje to scenariusz 4 (robić mniej, ale efektywniej) lub 3 (ci co chcą robić więcej, robią więcej) - pod warunkiem zachowania Polski po stronie państw robiących więcej.
Za rządów PO-PSL Polska pozycjonowała się jako łącznik między strefą euro a pozostałymi krajami, zapobiegała wykopaniu między nimi rowu. Skutecznie przeciwstawiała się propozycjom stworzenia odrębnego parlamentu, budżetu czy organizowania szczytów wyłącznie dla państw eurozony, argumentując, że to mogłoby stanowić początek końca wspólnego rynku. Miała wizerunek kraju, który buduje, a nie psuje, uczestniczy w ważnych dla Unii sprawach, a jeżeli broni swoich interesów, to jednocześnie potrafi je połączyć z interesem wspólnotowym. Dziś opozycja (zwłaszcza Nowoczesna) idzie dalej - nawołuje do poważnej debaty wokół euro i jak najszybszego przyjęcia wspólnej waluty – nie tylko z powodów ekonomicznych, ale przede wszystkim politycznych. Widzi we wspólnej walucie ważny element konsolidacji unii, a także stabilizacji całego projektu. Politycy partii powołują się m.in. na dobre doświadczenia krajów bałtyckich i Słowacji, która jest w V4 (to ważne dla przekonania rządu w Warszawie, że temat jest wart podjęcia).
Inne kwestie, podkreślane przez środowiska opozycyjne w debacie publicznej w kontekście członkostwa Polski w UE oraz wizji przyszłości to:
TŁO DEBATY
Badania opinii publicznej pokazują nadal wysoki stopień poparcia Polaków dla projektu integracji europejskiej. Wg najnowszego badania IPSOS krajów V4, przeprowadzonego w marcu br. dla Instytutu Republikańskiego (IRI) na próbie 1020 osób, 83 proc. ankietowanych popiera członkostwo Polski w UE, a jednocześnie 81 proc. jest za utrzymywaniem bliskiej więzi z USA. Na pytanie co jest ważniejsze – dobrobyt czy demokracja, 59 proc. wskazuje demokrację, 40 proc. dobrobyt (np. w Czechach proporcje są odwrotne). Ponad połowa badanych wskazuje Zachód jako źródło wartości, kultury i rozwoju intelektualnego (tylko 9 proc. Rosję), zaś 79 proc. jest przeciwnych polityce administracji Prezydenta Putina. Polskie społeczeństwo jest więc mocno zakorzenione w Europie i przywiązane do najważniejszych wartości Zachodu.
Pomimo jednak, że Polacy (i Węgrzy) demonstrują jeden z najwyższych poziomów poparcia dla UE, obecny rząd reprezentuje postawę dystansu do Zachodu. Wśród wielu przyczyn wyborczego sukcesu PiS i jej stabilnego społecznego poparcia na poziomie ok. 30 proc. można wymienić m.in. oczekiwanie, że politycy będą zwracać większą uwagę na problemy społeczne i sami wezmą odpowiedzialność za sytuację kraju zamiast wciąż „oglądać się” na Brukselę.
Jednocześnie, kryzys gospodarczy wpłynął na istotny spadek przychylności dla euro. Obecnie oscyluje ona na granicy 40 proc. podczas, gdy w 2004 była porównywalna z poparciem dla UE. Z kolei kryzys migracyjny, wykorzystywany także do walki politycznej, spowodował wzrost nastrojów anty-imigranckich w kraju, w którym prawie nie ma mniejszości etnicznych czy religijnych. Od niedawna polscy studenci nie chcą mieszkać z cudzoziemcami w akademikach, a turyści mieszać się w ośrodkach wypoczynkowych z turystami z innych krajów. Wg IPSOS, Polacy uważają kontrolę migrantów i terroryzm za najważniejsze dziś zagrożenia dla Europy. Jednocześnie, aż 75 proc. badanych stwierdza, że nie widzi dobrej przyszłości dla swoich dzieci w kraju, 59 proc. chce większej stabilności Unii Europejskiej a tylko 33 proc. - zmiany.
Zobacz również:
Obsługa i nadzór techniczny: IntraCOM.pl